- Widowisko o naszej historii
Widowisko o naszej historii
piątek, 12 czerwca 2015
Skąd jesteśmy? Dokąd idziemy? Na te proste, lecz najważniejsze w życiu pytania odpowiadali aktorzy występujący w widowisku o Januszu Kenstelu, założycielu osady Calis, czyli dzisiejszego Kalisza Pomorskiego. Grupa teatralna „Klepsydra” wystawiła ten spektakl na deskach pomostu przy nowej Stanicy Wodnej, w minioną środę, 10 czerwca. Dopisała i publiczność i pogoda.
Na plenerowej scenie wystąpili nie tylko licealiści z „Klepsydry”. W epizodach pokazali się gościnnie uczniowie kaliskiej Podstawówki, Gimnazjum, uczestnicy zajęć w Ośrodku Kultury oraz niezastąpione w demonicznych rolach panie z zespołu „Violki –Kibolki”. Był to więc, według konsekwentnie zrealizowanego zamiaru reżysera Joanny Mączkowskiej - spektakl wielopokoleniowy dla wielopokoleniowej publiczności. Jego akcja, oparta na historycznych faktach według scenariusza Bogumiła Kurylczyka, rozpoczęła się w roku 1290, a skończyła w wieku XXI, czyli teraz.
Oto piastowski rycerz Janusz Kenstel, pan na kaliskim zamku, wasal księcia wielkopolskiego, a późniejszego króla Polski Przemysła II – szuka żony. Nie poślubia jednak ukochanej panny von Wedel, lecz pannę von Guentersberg. Za intrygą stoją oczywiście złe wiedźmy, bo przez ich czary w tym nieudanym małżeństwie przychodzą na świat nie synowie, nie córki, lecz małe wiedźmiątka. Kenstel, nie chcąc się przyczyniać do pomnażania złego, wypija truciznę. I jako wodnik, odnajduje w toni kaliskiego jeziora swą ukochaną, która już wcześniej rzuciła się do wody z rozpaczy.
Mijają lata, mijają wieki. W roku 1732 wyzionął ducha (bardzo teatralnie na scenie) ostatni męski potomek rodu von Guentersberg (herbu trzy głowy dzika) – Ewald Fryderyk. Właściciel kaliskich dóbr rycerskich i naszego Pałacu. Jego brat Hans Adam zmarł wprawdzie kilka lat później, ale nie miał żony. Spełnia się zatem klątwa Janusza Kenstela, jaką rzucił na ten wrogi sobie ród, bo i on wymiera bezpotomnie, jako wymarł ród Kensteli, herbu głowa jelenia. W kolejnym akcie widowiska na scenę wtoczył się czołg z czerwonoarmistami.
Żołnierze z gwiazdami na czapkach uszatkach obrócili nasze miasto w perzynę, w lutym 1945 roku. I zamierzali nie pozostawić nietkniętej również panny von Wedel, jaka nieopatrznie, zbudzona wystrzałami, wynurzyła się z Bobrowa Wielkiego. Żołnierzy przegonił wtedy czarodziejskim mieczem wodnik Janusz Kenstel. I para bohaterów postanowiła zaczekać w wodnej toni aż do naszego miasta powrócą po wiekach Polacy.
Co ponownie obudziło pannę von Wedel? Otóż zbudziły ją, kapiące ciurkiem do jeziora łzy młodej dziewczyny. Zakochanej w chłopaku, który z kolei jest zakochany najbardziej w swoim laptopie. Bo akcja działa się już współcześnie. Nie wnikając w teatralne didaskalia, dość powiedzieć, iż widowisko zakończyło się - jak należy – happy endem. I ku radości jego twórców, oklaskami zadowolonych z doznań widzów.
Po oklaskach, będących wyrazem uznania dla reżysera, Joanna Mączkowska, podziękowała widzom w pierwszej kolejności. Aktorom w drugiej, zapraszając dodatkowo na scenę i Stanisławę Górnik (przygotowała uczniów z Podstawówki) i Dorotę Jedynowicz (przygotowała uczniów w Ośrodku Kultury). Do gratulacji przyłączyła się również Joanna Kulesza, dyrektor kaliskiego Liceum. Oklaski otrzymał też aut or scenariusza, Bogumił Kurylczyk. A osobne podziękowania skierowano dla kaliskiego Ośrodka Kultury za udostępnienie Stanicy Wodnej i sprzętu nagłaśniającego, nad którym czuwali jako akustycy Filip Marek i Adam Stąporek. Dziękujemy za wypożyczenie strojów Ośrodkowi Kultury w Mirosławcu. Widowisko powstało we współpracy Stowarzyszenia „Jesteśmy Razem” oraz Urzędu Miejskiego w Kaliszu Pomorskim.